Zagadki – kto zgadnie, kto wie?

Na dobry początek dnia kilka zagadek. Odpowiedzi wpisujcie w komentarzach. Jutro podam rozwiązanie.

1.
Z nieba na ziemię pada,
rośnie pierzynka biała.
W mieście kłopot nie lada,
na wsi radość niemała.

2.
Co to za okienko
w dużej szybie szklanej
przez ludzi zrobione,
przez mróz zamykane?

3.
Ktoś tu pisał na śniegu,
zostawił dziwne znaki –
jakieś strzałki, kreseczki.
Zgadnijcie, kto to taki?

4.
Śpią zielone pióreczka
pod białą pierzyną.
Będą znowu rosły,
kiedy mrozy miną.

5.
Jestem gwiazdeczka biała, niewielka.
Chuchnij! Zostanie wody kropelka.

Miłej zabawy!

A może spojrzeć na to tak: Pokreślone, i co z tego?

W ostatnim wpisie umieściłam linki do fragmentów zeszytów z kartami pracy. Ostatnio ta pomoc dydaktyczna jest bardzo modna i dużo się o nich mówi i często korzysta. Statystycznemu rodzicowi może się przez to wydawać, że on nie zna sie na uczeniu dzieci, że nie ma do tego predyspozycji, że sam by nigdy nie wymyślił takich zadań, że ma za małą do tego wyobraźnię. Nie jest to jednak prawdą. Kto zna lepiej swoje dzieci jak nie rodzic? Kto tłumaczy im świat?

Dzisiejszy wpis jest podyktowany reprymendą jaką odczułam po przeczytaniu artykułu pani Aliny Kalinowskiej pt.” Czysty zeszyt”. Zwróciła mi uwagę na kilka aspektów w pracy z dziećmi. Muszę się szczerze przyznać, że w jej artykule zauważyłam moje błędy, błędne myślenie jeśli chodzi o ocenę pracy mojej córki- czystość wykonania. Weronika jeśli pracuje w zeszycie z zadaniami do matematyki, wokół kratek do wpisania rozwiązania i na marginesach przeprowadza swoje obliczenia, kreśli kreski, szlaczki i tym podobne. Zawsze zwracamy jej uwagę, że tak nie należy robić, że przez to zeszyt wygląda okropnie, że  jeśli potrzebuje coś rozwiązać niech weźmie dodatkową kartkę.

Chyba nigdy nie pomyślałam tak jak autorka artykułu, a może pomyślałam ale nie dopuściłam tej myśli do siebie, że :

„Trzeba jednak zdawać sobie również sprawę z istnienia słabości pracy z zeszytem ćwiczeń. Wśród tych ostatnich można wymienić przede wszystkim następujące mankamenty:
– uzupełnienia muszą być poprawne od razu – dzieci nie powinny wpisywać, jeśli nie są pewne wyniku. Taki wymóg jest możliwy do spełnienia wówczas, gdy dziecko już potrafi rozwiązywać dobrze zadania, którymi ma się zajmować (po co więc ma to robić?) lub w sytuacji, gdy nauczyciel poda gotowy i szczegółowy wzór postępowania (uczeń nie ma więc szansy na samodzielne odkrywanie zależności matematycznych);
– wypełniając gotową kartę pracy uczeń skupia się przede wszystkim na formie zapisu a mniej na poprawności myślenia;
– wiele proponowanych ćwiczeń jest odtwórczych, w małym zakresie rozwijających myślenie matematyczne (uczeń nie ma możliwości rozwijania umiejętności twórczego rozwiązywania problemów matematycznych). W efekcie mamy zwielokrotnienie w czasie podobnych ćwiczeń.”

„Prowadzenie badań stwarza szansę na zauważenie prawidłowości oraz na wyjaśnianie jej sensu.”

„W kontekście pokazanych przykładów należy wyraźnie wskazać wyższość zeszytu tradycyjnego, jako naturalnego miejsca samodzielnego tworzenia przez dziecko wiedzy matematycznej, nad gotową kartą pracy. Musi on stanowić osobiste narzędzie dziecka, za które ono ponosi odpowiedzialność oraz decyduje w sprawie sposobu jego wykorzystania. Tak jak tablica stanowi miejsce prób zapisywania z możliwością szybkich zmian, tak zeszyt powinien stanowić osobistą pomoc, po którą dziecko może sięgać zawsze, gdy odczuwa taką potrzebę. Jego wygląd nie powinien podlegać żadnej ocenie nauczyciela, a treść merytoryczna mogłaby stanowić punkt wyjścia dla dyskutowania nad ciekawymi aspektami prowadzonych przez ucznia badań.”

W końcu przecież chodzi oto, żeby dziecko zrozumiało jak się osiąga wynik danego działania. Dopiero w późniejszym etapie nauki dziecko nabiera biegłości w liczeniu i możemy ocenić poprawność wykonanego działania, szybkość liczenia. Ciekawym aspektem pracy z kartami co nie dotyczy zeszytów ćwiczeń jest to, że nie zawsze dziecko może wrócić do tego co było poprzednio. Zadania są drukowane na luźnych kartkach i nie zawsze wpinane w jakiś segregator aby w momencie natknięcia się na jakiś problem dziecko mogło wrócić kilka stron, dni do tyłu. Taki sposób archiwizowania zrobionych zadań daje równiez rodzicowi lepszy ogląd na to co już dziecko przerobiło. Z czym miało problem – myślę, że tam gdzie wiecej skreśleń i poprawek tym intensywniej dziecko przerabiało materiał.

Link do artykułu: TU Alina Kalinowska „Czysty zeszyt”.

Musimy dać dzieciom eksperymentować, dochodzić do prawidłowych rozwiązań po swojemu. Jak zapewne zauważycie, dzieci mają swój własny sposób myślenia i jest on zupełnie inny niż byśmy się w danej chwili spodziewali. Teraz sobie nie mogę przypomnieć konkretnego przykładu ale kilka dni temu taka sytuacja przydarzyła się mi. Weronika doszła do poprawnego wyniku w sposób zupełnie zaskakujący i według mnie o wiele bardziej skomplikowany. Niestety my dorośli jesteśmy spaczeni przez skołę, przez schematyczny sposób myślenia.

Musimy odróżnić estetykę wykonania zadania od badania nad jego rozwiązaniem i jego zapisem. Najważniejsze co mi się nasuwa na myśl to to, że my byliśmy tresowani w czystym i ładnym prowadzeniu zeszytu. Podkreślone tematy, kształtne pismo, śliczne szlaczki pod koniec każdej strony – nie ważne do jakiego przedmiotu zeszyt był. Chyba nie skłamię jak stwierdzę, że kazdy z nas przeszedł przez wyrywanie kartek z zeszytu aby przepisać lekcję raz jeszcze. Jakby sie nad tym zastanowić tak głębiej to zapewne wiele indywidualności zostało w ten sposób zabitych – przecież wszyscy muszą być tacy sami.

Nie róbmy tego naszym dzieciom. Uczmy ich staranności i dokładności, estetyki. Zostawmy to na czas kiedy uczymy je pisać, ucząc kaligrafii – motywujmy to w ten sposób, że jasne i czytelne przedstawianie swoich myśli pozwoli osobie czytającej np. list lepiej nas zrozumieć. Zwracajmy uwagę na staranność przy pracach plastycznych, przy robieniu kartki dla babci czy zaproszeń na urodziny. Jeśli dzieci mają coś do rozwiązania – zadanie z matematyki, fizyki czy chemii dajmy im poeksperymentować, dojść do prawidłowego rozwiązania w swój własny indywidualny sposób. Dajmy im zrobić mapę myśli. Niech ten zeszyt czy kartka wygląda jak by przeszło po nim małe tornado. Przecież sztuką nie jest wkucie np. dodawania do 10 na pamięć, tylko zrozumienie zależności, wizualizacja, tak aby świadomie wiedziały skąd coś się bierze. Korzystajmy z gotowych kart ale z rozsądkiem.

Niestety nasuwa mi się smutne acz prawdziwe podsumowanie tego wpisu: Dzisiejsza szkoła jest nastawiona na rozwiązywanie testów na zaznaczanie: A, B lub C i nauczycieli w większości i tak nie obchodzi jak myślą nasze dzieci tylko żeby zaznaczyły prawidłowy kwadracik. Pytanie jest czy chcemy coś z tym zrobić? Czy zamknąć oczy i sprawić aby nasze dzieci były bezmyślnymi automatami?

Jeśli chcecie poszerzyć swoje horyzonty i odkryć jak myślą dzieci zapraszam na tę stronę KLIK.

Zagadka, konkurs z nagrodą: Co to za ptak?

Dziś mam dla Was zagadkę. Kilka miesięcy temu przez okno zauważyłam tego ptaszka, bardzo mi się spodobał, poprostu mnie zauroczył. Kilka dni temu odwiedził mnie znowu, tym razem nie dałam za wygraną i uzbrojona w Atlas ptaków postanowiłam go zidentyfikować. Moja ciekawośc była o tyle duża, że nigdy nie spotkałam się z takim cudem.

Kto zgadnie co to za ptak?

Autorem zdjęcia jest Maciej Szymański

Na odpowiedzi czekam do jutra do godziny 20:00, prawidłową odpowiedź wpisujcie w komentarzach. Nagrodą jest umieszczenie linku do waszej strony lub bloga w mojej sekcji odwiedzanych linków (nie zamieszczam linków do stron pornograficznych i bluźnierczych). Jeśli będzie więcej niż jedna dobra odpowiedź- 5 pierwszych dobrych odpowiedzi zostanie nagrodzonych.

Zapraszam do zabawy.

===========================================================

18.01.2012 r. 22:07

 Zgodnie z zapowiedzią odkrywam tajemnicę.

Na zdjęciu jest Raniuszek. Zdjęcie jest autorstwa Macieja Szymańskiego, dostępne na jego stronie TU .

Co ciekawe zagadka ta potwierdziła opinię autora zdjęcia na temat znajomości tego ptaszka przez Polaków:

” Gdy zapytamy przeciętnego Polaka, jakie ptaki – dziko żyjące w Polsce – jest w stanie wymienić, najpierw zobaczymy w jego oczach lekką panikę, a potem uspokojenie i usłyszymy: wróbel, bocian, jaskółka, kaczka, łabędź, gołąb, szpak, sikorka… Potem nadejdzie chwila zastanowienia. Mamy szansę usłyszeć jeszcze o orłach i jastrzębiach (o sokołach już rzadziej, chociaż każdy słyszał „W stepie szerokim, którego okiem, nawet sokolim nie zmierzysz…”, o rybitwach zwanych mewami (i odwrotnie), o wronach i srokach: „Panie! ileż to ich teraz w miastach!”, pewnie również o krukach (chociaż ankietowany nie będzie wiedział czym różnią się od gawrona, o którym zapomniał). (…)

 Przytłaczająca większość Polaków nie wie zatem, co traci! Wyobraźmy sobie bowiem mały, krąglutki kłębek bieluteńkiej waty o średnicy 5-6 cm, osadzony na długim (7-9 cm) patyczku. Do kłębka przymocowane są dwa okrągłe, połyskujące, czarniuteńkie paciorki – oczka i pośrodku jeszcze jeden trójkątny paciorek, nieco spłaszczony i zaostrzony. Razem tworzą na białym tle sympatyczny, zdziwiony uśmieszek. W ten nieskomplikowany sposób odmalowaliśmy sobie obraz raniuszka.” za Maciej Szymański http://www.birdwatching.pl/wiadomosci/23/art/805

Zdjęcie obejrzało 40 osób ale tylko kilka wiedziało co to za ptaszek.

Gratuluję:

 Matce Polce, Ninie oraz Marzenie, Danusi i Małgosi ( 3 ostatnie uczestniczki zamieściły odpowiedź na facebook’u)

Brawo, brawo… zagadka nie należała do najłatwiejszych jak widać po opini autora zdjęcia i statystykach :-).  Ponieważ wszytskie uczestniczki znają mój adres e-mail podajcie adresy waszych stron a ja je zamieszczę tak jak obiecałam na moim blogu.